Jestem rodzynką w naszym domowym gniazdku. Mam dwóch
facetów, którzy mają "swoje sprawy" ;) i czasem da się odczuć tą
inność. Jednak daję im czasami od siebie odetchnąć i powstrzymuję swój
nietypowy dla mojej osoby wrzask gdy widzę kolejny bajzel na podłodze tuż po
sprzątaniu.
Bycie mamą jest dla mnie największym życiowym wyzwaniem. To
czas, w którym sprawdzam siebie, uczę się jeszcze bardziej kontrolować swoje
emocje, które jak wiadomo często sięgają zenitu przy jakże słodkim dzieciaczku :).
Dziecko jest dla mnie największym skarbem świata , a że mam
ten skarb u siebie w domku to czuję się wyróżniona. Tego uczucia, jakie posiada
matka dla dziecka nie da się opisać słowami i nie będę tego tu robić, bo wiem,
że efekt końcowy i tak niebyły dla mnie satysfakcjonujący.
Bycie mamą bywa trudne. W zasadzie taka odpowiedź na to
pytanie, które zadałam w tytule by wystarczyła. Jednak może warto czasem
pochylić się nad tym dlaczego bycie mamą jest trudne? Nie będę tu zanudzać o
nieprzespanych nocach, "uwiązaniu"- jak to niektórzy określają, czy
innych oczywistościach. Wiecie dlaczego bycie mamą jest trudne dla mnie
osobiście? Przede wszystkim dlatego, że wciąż chcę być lepsza. Pragnę być
lepsza we wszystkim. Dla mojego Synka chcę czuć się wartościowa, taka żeby on w
swoim małym- wielkim rozumku był ze mnie dumny. Chcę z dnia na dzień lepiej go
poznawać i zaspokajać jego aspiracje. Powiecie, że małe dziecko ich nie
posiada? Dla mnie posiada. Dziecko mimowolnie od początku swego życia chce się
rozwijać. Im jest starsze, tym więcej chce umieć i moim zdaniem w ten sposób
aspiruje do tego, by w kolejnej godzinie, dniu umieć jeszcze więcej :).
Kształtuje się w nim jego własna hierarchia wartości co do posiadania
określonych umiejętności. Pomimo mimowolności w uczeniu się dziecko
hierarchizuje wybiera to, co dla niego ważniejsze.
Wobec tego chcę być z dnia na dzień coraz lepsza dla mojego
dziecka, bym kiedyś w jego hierarchii zajęła dobre miejsce. Wiem, że dzięki
mojemu nastawieniu do świata mój Syn wyrośnie kiedyś na wspaniałego mężczyznę.
Bycie mamą jest trudne, ale co tam… na tym polega życie, by zdobywać coś nie do
końca osiągalnego…
W ramach pierwszego fotokonkursu portalu Moja Łęczyca na fb zawitało nasze wspaniałe zdjęcie :). Otrzymaliśmy bardzo miłą nagrodę w postaci Zaproszenia do Pizzerii K2 w Łęczycy.
A było to tak…
W sierpniu gościliśmy na corocznym Turnieju Rycerskim w Królewskim Mieście Łęczycy. Przechodząc obok niezwykle ciekawych stoisk, prezentujących różnorakie przedmioty symbolizujące rycerstwo i ludowość natknęliśmy się na takie, przy którym można było zapisać się do konkursu, wyrażając zgodę na umieszczenie zdjęcia na fb, wykonanego "na ściance". Oczywiście nie mogliśmy odmówić! Efekt był taki, że zostaliśmy laureatami :)
Dziś spędziliśmy bardzo miło czas w Pizzerii K2, delektując
się naszą nagrodą J. Zamówiliśmy pizzę "Łęczycką", na której oprócz
szynki, kabanosa, pomidora i cebulki pojawiła się również piekielnie paląca
papryka jalapeno :).
Spędziliśmy cudowne, rodzinne chwile w bardzo przyjemnym,
urokliwym miejscu, które odwiedzamy od czasu do czasu. Klimat restauracji K2
jest moim zdaniem bardzo sympatyczny dzięki urządzeniu lokalu w minimalistycznej
prostocie ale także znaczenie tu ma ustawienie stolików w taki sposób, by każdy
klient czuł się swobodnie i nikt nie patrzył drugiej osobie w talerz ;).
Pizza, którą wybraliśmy była pyszna. Dla wrażliwców, którzy
nie mogą przełknąć papryki jalapeno (jak mój T.) dobra informacja- jest ona na
wierzchu i można ją odłożyć na bok ;).
Filipek zajadał się pizzą, aż sami byliśmy pod wrażeniem :).
Oczywiście dostał tylko ciasto i szynkę, bo jak wiadomo dzieci tak małe mają
różną tolerancję tego typu potraw.
Baaardzo miła obsługa, estetyczne podanie zamówionej
potrawy, a wszystko spowite przyjemną muzyką z TV zaspokoiło nasze oczekiwania.
Najistotniejsze jest to, że lokal posiada kilka krzesełek do karmienia dzieci,
co młodym rodzicom, takim jak my ułatwia spokojne zjedzenie posiłku. Pizzerię
K2 w Łęczycy polecam serdecznie!!
Dziękujemy "Moja Łęczyca" za miłą nagrodę :).
Wiecie jak to jest… dziś poniedziałek, a jutro już piątek… Dni, tygodnie tak szybko lecą. Czasami mam wrażenie, że coś mnie omija. Któregoś dnia spotkała mnie taka mega niespodzianka, że trudno to opisać. "Mega", ponieważ nigdy w życiu nie spodziewałabym się jej w takiej formie i tak znienacka.
Kilka dni wcześniej powiedziałam mojemu T., że właściwie
mnie nie zauważa… że ja taka biedna i pokrzywdzona, bo tak się staram wszystko
zawsze w domu dopiąć na ostatni guzik, a nikt tego nie docenia… Znacie? ;). No
cóż, taki miałam dzień, że musiałam się na kimś wyżyć, a że dobry mąż dba o
zdrowie emocjonalne żony to jej na to pozwoli :).
Idąc tym tropem, kiedy wyrzucałam mu te wszystkie żale, to
naprawdę tak czułam i mówiłam wszystko szczerze. A co było potem? Standardowo…
żałowałam, bo powiedziała za dużo.
Mijały dni, moje frustracje przeszły do historii.
Pogodziłam się, że jestem niedoceniona, nie ważna, niepotrzebna itd. i robiłam
swoje. Nadszedł któryś tam zwykły wieczór, bawiliśmy się w trójkę na podłodze
klockami. Budowaliśmy wieżę i słuchaliśmy muzyki…, trochę się nudziliśmy.
Stwierdziłam, że czas najwyższy, żeby iść do kuchni przygotować Filipkowi
kolacyjkę. Wchodzę, wykonuję wszystkie czynności jak gdyby nigdy nic, T, nic
nie mówi… Nagle patrzę na płytę gazową, później
na deskę do krojenia, nie dowierzam i znów patrzę na płytę gazową. Przetarłam oczy. Zapytałam: T, a
dla kogo to? T: Dla Ciebie, Ja: Ale dlaczego, z jakiej okazji? T: No, żebyś
wreszcie poczuła się doceniona…
Rozumiecie coś z tego? W tej chwili przypomniały mi się
moje wszystkie frustracje, moje żale wyrzucane w sposób wprost niestosowny, a
przykrył to wszystko grubą warstwą ten widok… pięknej, niczemu niewinnej,
czerwonej róży, tak naturalnej, prawdziwej, nie mającej żadnych roszczeń… Od
Niego… Taka jestem szczęśliwa, że go mam.
Może to wydawać się dla kogoś banalne ale dla mnie ta
sytuacja przetrwa w mojej głowie już na zawsze, budząc się w przypadku moich
"gorszych chwil". Za każdym razem gdy znów nadchodzi mój przewlekły
syndrom niedocenienia to przypominam sobie ten właśnie widok i to Jego
zwyczajne… żebyś czuła się doceniona…
Dzisiejszy post będzie o takiej, a nie innej tematyce dzięki Melanie's fashion, ponieważ to właśnie jej zawdzięczam Wyjątkową Nominację do Liebster Blog Award :). Dla niewtajemniczonych osób wyjaśnię czym charakteryzuje się owa nominacja.
Otóż Liebster Award to nominacja, którą otrzymuje się od innego blogera jako wyraz wyróżnienia, pochwały za jego pracę na blogu. Wybrana osoba odpowiada na 11 pytań zadanych przez nominującego. Później sama tworzy kolejnych 11 pytań dla 11 wybranych przez siebie blogerów, którzy wcześniej zostają o tym fakcie poinformowani. Oczywiście nie należy nominować w tym przypadku bloga, który sam wcześniej daną osobę nominował :).
Przedstawiam teraz moje odpowiedzi na pytania :)
1. Czy pisałaś kiedyś bloga, którego porzuciłaś? Jeśli tak, dlaczego?
Nigdy wcześniej nie pisałam bloga. To jest mój pierwszy blog i nie zarzekam się ale podejrzewam, że jedyny. Jeśli kiedyś zrezygnuję z prowadzenia go to raczej nie zacznę pisania kolejnego... chyba, że w zupełnie odległej od tego tematyce ;). Jako dziecko i nastolatka za to prowadziłam pamiętniki. Zawsze lubiałam pisać :).
2. Co denerwuje Cię tak bardzo, że wychodzisz z siebie?
Z uwagi na mój temperament, wiele rzeczy. Staram się jednak na co dzień skupiać się nad rzeczami najistotniejszymi, bo na te, które potencjalnie wkurzają nie warto tracić czasu. Irytują mnie np. ludzie, którzy nic o mnie nie wiedzą a: a) mówią o mnie jak o przyjaciółce, b) mówią o mnie jak o wrogu ;). (Częściej spotykam się z odp. a ;)). Tego nie da się zrozumieć ale ten nasz świat często szufladkuje.
3. Jaką najbardziej lubisz porę roku i dlaczego?
Może wydawać się komuś to dziwne, ale kocham zimę. Nie ze względu na temperaturę... :). Po prostu mam mnóstwo miłych, pozytywnych wspomnień związanych z tą porą roku. Dla mnie każda pora roku ma coś dobrego do zaoferowania bo po prostu kocham życie. Natomiast wiele pozytywnych zmian, wiele przemyśleń często w moim życiu zaczyna się zimą. Poza tym oczywiście niewątpliwie ważne są bardzo rodzinne Święta Bożego Narodzenia, bo cała moja rodzina jest wtedy razem :).
4. Gdybyś miała nieograniczony wybór, gdzie byś zamieszkała?
Śmiać mi się teraz chce, bo wczoraj z mężem rozmawialiśmy na taki temat. Chciałabym mieszkać w Polsce, mieć swój średniej wielkości dom i być szczęśliwa. Zależy mi tylko na tym by być blisko mojej rodziny. Nie wyobrażam sobie np. zamieszkania na stałe za granicą. Ważne jest dla mnie by mój syn miał częsty kontakt z dziadkami, ciociami, wujkami...
5. Jaka jest Twoja ulubiona zupa?
Od dzieciństwa uwielbiam pomidorówkę. Babcia gotowała najsmaczniejszą, z własnej roboty makaronem mniam!
6. W jakich miejscach najchętniej robisz zakupy?
Lubię małe markety samoobsługowe. Przede wszystkim lubię miejsca, gdzie znajdę wszystko, czego w danej chwili potrzebuję ale niezbyt tłoczne. Zakupy dla mnie powinny być przyjemne a nie stresujące.
7. Jakie lubisz zapachy?
Kocham zapach mojego dziecka :). Kocham zapach mojego męża :). Zapach gorącej czekolady... zapach euphorii Calvin Klein ;), Znalazło by się jeszcze trochę.
8. Czy uważasz, że istnieją żelazne zasady w wychowywaniu dzieci, które trwają z pokolenia na pokolenie i zawsze się sprawdzają?
Żelazne zasady kojarzą mi się z czymś negatywnym. Niestety uważam, że choć zasady w życiu człowieka są ważne to nie mogą one wpływać na ograniczenie jego wolności.
9. Co jest dla Ciebie wyznacznikiem kobiecości?
Wyznacznik kobiecości... Wstaję rano, robię mały make up, ubieram się i czuję się kobieco... Kobieta po prostu musi akceptować siebie i czuć się dobrze we własnej skórze. Niewątpliwie wyznacznikiem tego by czuła się ona kobieco jest podkreślanie owego faktu gestami, słowami i odpowiednim zachowaniem przez jej partnera.
10. Jakimi środkami lokomocji najczęściej się poruszasz?
Najczęściej chodzimy z Filipkiem na spacerki- ja na własnych nogach, a on w wózeczku. Na rower nie mogę sobie pozwolić zbyt często, bo Malucha jeszcze z sobą nie zabiorę (może wiosną ;)). Dużo podróżujemy w trójkę autem.
11. Czy masz w domu/mieszkaniu/pokoju kwiaty doniczkowe i czy je lubisz?
W salonie mam 2 storczyki, lubię je bardzo. Planuję zakup kilku doniczkowych ale nie mogę się zdecydować jakie wybrać. Nie ukrywam, że aspektem przemawiającym na ograniczenie ilości kwiatów jest moja alergia.
Ufff... nie było tak źle ;). Bardzo przyjemne pytania i było mi niezmiernie miło zastanowić się nad nimi i podzielić się odpowiedziami ;).
Nadeszła wiekopomna chwila ;). Teraz to ja wybieram wspaniałe blogi, które z różnych względów zrobiły na mnie wielkie wrażenie:). Moi Drodzy, teraz Wy zostajecie nominowani do Liebster Blog Award:
Mama bloguje i testuje
Fun with son
Zarobiona Mama
Mamowisko
Pani Fanaberia
Kreatywnym Okiem
Kosmetomama
MyMia
mywhitesugar.blogspot.com
Fjefjurkowy Świat
Queen Susanna
Ułożyłam dla Was taką oto listę pytań... Czekam z niecierpliwością na odpowiedzi. Poproszę o Wasze linki do postów w komentarzach ;).
1. Co było Twoim głównym celem podczas podjęcia decyzji o założeniu bloga? Jak długo go prowadzisz?
2. Czy Twoje życie zawodowe ma coś wspólnego z blogowaniem?
3. Co najbardziej cenisz w sposobie wychowywania przez Twoich rodziców/ opiekunów?
4. Ile własnych marzeń w swoim życiu spełniłaś i które było najważniejszym?
5. Jakie są Twoje najważniejsze zainteresowania, bez których życie byłoby szare?
6. Co najczęściej jadasz na śniadanie?
7. W jaki sposób się najchętniej relaksujesz?
8. Czy masz ulubione ubranie (część garderoby), które kochasz tak, że nigdy nie wyrzucisz, jakie?
9. Co w tej chwili, na tym etapie życia jest dla Ciebie najważniejsze?
10. Co sądzisz na temat bloga Ladymami?
11. Ostatnio najbardziej nurtujący dla Ciebie temat to?
Miłej zabawy :)!!
Wszystkie zdjęcia wykonane są przez Fotopaula
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zabrania się kopiowania i rozpowszechniania zdjęć.