Przedszkolak i jego kącik do rysowania.
21:40:00
Jeszcze niedawno był taki maleńki, bawił się w domu sam lub ze mną, a od czasu do czasu widywał się z innymi dziećmi. Teraz to już najprawdziwszy Przedszkolak, ma swoich przyjaciół w przedszkolu, z którymi niemal codziennie się widuje. Jeszcze w sierpniu czułam niesamowicie sprzeczne emocje na myśl o nowym etapie. Teraz wiem, że obawiałam
się bardziej kolejnej zmiany w życiu Filipka niż on sam.
CZYM ZAOWOCOWAŁA TA ZMIANA?
Przedszkole stało się dla mojego Czterolatka miejscem, które daje mu coś niesamowicie istotnego, kontakt z innymi dziećmi. W ubiegłym roku wiedziałam, że pomimo głosów zewsząd, że "powinnam" posłać go do przedszkola jako trzylatka, nie był to jeszcze odpowiedni czas. Dzieci w różnorakim czasie wykazują gotowość do poszczególnych etapów. Tak było z rozpoczęciem samodzielnego spożywania posiłków, załatwianiem potrzeb fizjologicznych na nocniku, czy też z nauką chodzenia i mowy. Mój Filip wykazał gotowość pójścia do przedszkola, jakoś w lipcu tego roku. Sam o to dopytywał, był zainteresowany opowieściami kolegów, którzy już są przedszkolakami i wreszcie po prostu powiedział, że też by tak chciał. Z racji tego, że mam wolny zawód mogłam sobie pozwolić na to, by Maluch był ze mną w domu, choć wiem, że niestety wiele matek nie ma takiej opcji i ich dzieci zaczynają edukację przedszkolną wcześniej, nie koniecznie tego chcąc. Wówczas drogi są dwie: dziecko się przyzwyczai albo będzie wielka wojna i codzienny płacz.
JAK WYGLĄDA JEGO NASTAWIENIE DO PRZEDSZKOLA?
Jak każde dziecko Filip ma zmienne humory i bywa różnie z jego podejściem do wielu spraw.
Tak jest także w przypadku przedszkola, raz lepiej, raz gorzej. Zazwyczaj jest bardzo dobrze, no może z wyjątkiem porannej pobudki, której Filip nie znosi. Jednak same przygotowanie do wyjścia do przedszkola jest bardzo miłe, podsycone ekscytacją Filipka, który w swojej główce snuje wizję tego, co danego dnia będzie tam robił, oczywiście mi o tym szczegółowo opowiada. Następnie, po śniadanku i porannych obrzędach, wsiadamy do auta i koniecznie włączamy radio z jego ulubioną muzą, przez drogę czasem śpiewamy i jest wesoło. W szatni Filip czuje się świetnie, dumnie podchodzi do swojej półeczki i śmiało zmienia buciki. Po wejściu do sali zazwyczaj jest tak, że przybijamy piątkę i życzymy sobie nawzajem "miłego dnia". Powtarzam mu dokładnie o której po niego przyjadę (zna godziny), z uśmiechem Filip podchodzi do ławki, wiesza plecak.
Następnie opuszczam salę i wszystko jest w najlepszym porządku. Koniecznie moje wyjście z sali musi być ekspresowe,bo im dłużej jestem, tym bardziej Filip się rozczula. Zauważyłam, że muszę w miarę wcześnie po niego przychodzić, bo nie lubi momentu gdy zostaje w sali garstka dzieci, zaczyna być wtedy niespokojny i dopytuje Panią o mnie.
Kiedy po całym dniu przedszkolnym się zobaczymy, buzia mu się nie zamyka! Opowiada mi ze szczegółami z kim się bawił i w co, jaka potrawa była na obiad, a także jaką pracę plastyczną dziś wykonał, co mu się podobało, a co nie- to drugie rzadko mówi.
Bywają też gorsze chwile... dotąd odnotowałam w swojej pamięci dosłownie takich kilka. Zdarzyło się, że rano, po wejściu do sali Filip naciskał, żebym nie jechała do domu, tylko za nim poczekała, z tego udało mi się wybrnąć, najważniejsze to być z dzieckiem szczerym. Powiedziałam mu dokładnie o której będę, że załatwię coś np. w banku i przyjadę. Jednocześnie mówiłam mu coś ciekawego, co dziś będzie robił w przedszkolu, tak by wiedział, że warto zostać, np. że będzie dodatkowy angielski, który on lubi, albo, że wyjdzie z grupą na plac zabaw. To na niego działa, bo ma uporządkowaną wizję dnia. Zdarzało się też, że gdy po niego przyjechałam to był marudny i twierdził, że był w przedszkolu za długo.
Ogólnie jest bardzo dobrze i oby to trwało jak najdłużej...
"JA CHCĘ RYSOWAĆ".
Dotąd Filip średnio lubił rysowanie, bardziej kręciło go malowanie farbami. W przedszkolu zaczął więcej rysować, kolorować i pewnego
dnia stwierdził, że chciałby mieć taki osobny stoliczek, jak w przedszkolu. Zawsze tworzył swoje prace na ławie, bądź na podłodze,
zatem czas na jego własne biurko i krzesło. Zafascynowany krzesłem obrotowym, które stało w pokoju jego nastoletniej cioci, Filip bardzo chciał mieć właśnie takie. Długo szukaliśmy odpowiedniego krzesła, wreszcie nasz wybór padł na już mi znaną od dawna markę Artofis. U nich jest ogromny wybór krzeseł obrotowych i oczywiście mi podobają się najbardziej klasyczne wzory, jednak mój Filip zamarzył o krześle, na którym jest grafika z bajki Disney Cars. Ten czerwony samochodzik skradł serca wielu dzieci, a śliczne krzesło w odcieniach koloru seledynowego, bardzo przypadło do gustu mojemu czterolatkowi.
JAK SPRAWDZA SIĘ KRZESŁO ARTOFIS W PRAKTYCE?
Wybrany przez Filipka model to Artofis BRED CAR 5. To dziecięce krzesło obrotowe jest produkowane na licencji Disney'a, o czym
świadczy wspomniana wcześniej, widoczna na zdjęciach grafika. Bardzo podoba mi się wysokie oparcie, które zapewnia odpowiednie
podparcie pleców dziecka oraz wymusza prostą postawę podczas siedzenia. Jest ono wykonane z wysokiej jakości pianek tapicerskich, co
da się odczuć już podczas siadania na nim. Bardzo fajnym rozwiązaniem jest umożliwienie zablokowania oparcia podczas regulacji, co
jest możliwe w różnych stopniach jego wychylenia. Możliwa jest też regulacja wysokości oparcia, jak również głębokości siedziska i wysokości krzesła, a to za sprawą siłownika gazowego. Filip na początku bawił się regulacją wysokości krzesła, bardzo mu się to podobało. Ciężar maksymalny, do którego krzesło było testowane pod względem
funkcjonalności i wytrzymałości to max. 120 kg. Oprócz pięknej grafiki należy wspomnieć o tkaninie tapicerskiej. Jest ona wysokiej
jakości, bardzo wytrzymała na np. zaciągnięcia i ma błyszczącą powierzchnię. Co jest dla mnie bardzo ważne krzesło posiada
podłokietniki, które nie tylko umożliwiają podparcie łokci ale przede wszystkim zapewniają bezpieczeństwo, bo dziecko nie zsunie się na boki z krzesła, co skutkowałoby spadnięciem z niego. Kółka krzesła są wykonane z najwyższej jakości materiałów. Filip jest zachwycony swoim wymarzonym krzesłem. Codziennie sobie na nim siada i przy biurku tworzy prace plastyczne, koloruje układa puzzle, robi modele z ciastoliny, a także uczy się pisania literek. Moim zdaniem każdy Przedszkolak powinien mieć swoje miejsce do rozwijania zainteresowań i czuć się tam swobodnie.
To teraz Wy powiedzcie, na jakim etapie rozwoju są Wasze dzieci?
3 komentarze
Moi chłopy też lubią Zigzaka! :)
OdpowiedzUsuńSkąd macie te pisaki, czy farby w formie mazaka? Widziałam je już gdzieś i chciałam mojej Julci kupić ale nie ma w sklepach. Fajny wpis, my też zaczęliśmy przedszkolną przygodę. Pozdrawiamy (h)
OdpowiedzUsuńŚwietne to krzesło! Córka tez ma tej firmy, a teraz musze coś dla siebie znaleźć !
OdpowiedzUsuń