Odkąd sięgam pamięcią, chciałam mieć więcej niż jedno dziecko. Właściwie nie wiem dlaczego taka wizja pojawiła się w mojej głowie w sposób tak automatyczny. Jednak rozważając fakt, że sama posiadam dwie, wspaniałe siostry wnioskuję, że nie widziałam kiedyś po prostu innej drogi.
Podobno w wychowywaniu dzieci często kierujemy się modelem wychowania, jaki był stosowany przez naszych rodziców. Stąd zapewne w mojej głowie wizja bawiących się dzieci, nie jednego, a co najmniej dwojga. Kocham moje siostry, choć różnimy się od siebie i często mamy inne zdania na wiele tematów, to jednocześnie stanowimy Team, któremu przekazano podobne wartości, zatem gdzieś w zanadrzu mamy zakodowane wspólne cech, które nas łączą. Nie zamieniłabym tego. Cieszę się, że mam rodzeństwo.
To nie znaczy jednak, że bycie jedynakiem jest gorsze. Gdy ktoś zadaje pytanie, czy chcę mieć więcej dzieci, to jednocześnie argumentuje plusy tejże sytuacji kilkoma aspektami:
1. Będą się razem mogły bawić.
2. Będą miały w przyszłości siebie, jak rodziców zabraknie.
3. Będą potrafiły się dzielić wszystkim.
Tylko teraz rodzi się pytanie, czy drugie i kolejne dziecko rodzi się dla tego pierwszego? Czy to nie jest wypaczone myślenie. Uważam, że decyzja o posiadaniu kolejnego dziecka powinna mieć swoje odzwierciedlenie w pragnieniu rodziców. Oczywiście jest to owiane jeszcze mnóstwem pytań, decyzją osobno mamy i taty. Nie można podchodzić do "kompletowania" rodziny stojąc z boku. Jest coś takiego, jak instynkt macierzyński, który budzi się, gdy kobieta pragnie zostać matką. Mając swojego trzylatka takie "chcenie" obudziło się we mnie co najmniej kilka razy. Najczęściej wówczas, gdy widzę małe dzieci.
Filip ma swojego kochanego ciotecznego brata Kasjana, który podobnie, jak mój syn, jest jedynakiem. Kiedy się spotykają jest szał... zabawa nie ma końca i widzę, że z wiekiem jest coraz lepiej. Oni są dla siebie najbliżsi i pewnie tak właśnie pozostanie.
W chwilach gdy czuję przypływ wielkiej potrzeby posiadania kolejnego dziecka uświadamiam jednak. sobie w moment ile kosztowało mnie siły dojście do momentu, w którym jestem teraz. Mój Syn jest odchowany, ja mogę się realizować i tak jest dobrze.
Gdybym teraz miała zostać mamą dałaby z siebie wszystko. Wiem jednak, że jest całkiem prawdopodobne, że nasza rodzinna liczebność pozostanie taka, jaka jest i dobrze mi z tym.
Mój Fili jest moim oczkiem w głowie, spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Chciałabym poświęcić mu jak najwięcej swojego czasu, być zaabsorbowana wyłącznie nim. Chcę, by on też czuł, że kieruję swoją uwagę na jego rozwój, obserwuję to, jak się bawi i się uczy.
Być może jest mi dane w życiu być mamą jedynaka i na prawdę cieszę się z tego! ;)
Teraz może kilka słów o jedynakach. Panuje wiele stereotypów, że są oni samolubni, zaborczy i czują się często jak pępki świata. Owszem, znam takie przypadki i wiem, że osoby te, które nie były zbytnio lubiane jako dzieci, teraz, jako osoby dorosłe nie budzą sympatii. Jednak znam całe grono jedynaków, którzy są wspaniałymi ludźmi! Są spełnieni, mają cudowne rodziny, chodzą z podniesioną głową ale także otwartym sercem na potrzeby innych ludzi.
Wszystko to zależy od wychowania, Moi Mili! Dlatego też kochajmy swoich jedynaków, cieszmy się z nich i uczmy ich by postępowali tak, by mogli mówić o sobie, że są dobrymi ludźmi :).
Na zdjęciach Filip i Kasjan budują domek
z łóżeczka, koca i wszystkiego,
co im fantazja zafundowała :).