Codziennie wymieniamy między sobą dziesiątki, setki i więcej słów. Wszystko zależy od długości czasu, jaki ze sobą spędzamy, okoliczności, nastroju, humoru i wielu innych rzeczy.
Czy Wy też miewacie
siebie nawzajem dość? Czy macie wyrzuty sumienia gdy odczuwacie coś takiego?
Przychodzą wówczas myśli... "przecież się bardzo kochamy, jak ja mogę mieć
go/jej dość? Co mi przeszkadza?". Wydaje się to wprost niedorzeczne, jest
nam przykro, bo przecież jak można kierować się tak negatywnymi odczuciami w
stosunku do ukochanej osoby.
Można być zgodnym, szanującym się małżeństwem, znającym się
wiele lat i jak w każdym związku tak i w takim nie unikniemy sprzeczania się,
kłótni, bo to jest zwyczajnie potrzebne by się coraz lepiej poznawać, wspierać
się w decyzjach i poglądach, które nie zawsze akceptuje partner.
Jest dziwnym to, że mamy siebie czasami "dość",
choć tak mało czasu mamy dla siebie na co dzień. Praca, obowiązki domowe, a
przede wszystkim dziecko, które absorbuje naszą uwagę w ciągu dnia i nocy tak
silnie, że zapominamy o sobie nawzajem. Zapominamy jak bardzo ważne jest bycie
dla siebie, dla ukochanej osoby. Tak, zwyczajne "bycie" wtedy gdy
nasza druga połówka chce powiedzieć kilka zdań o tym jak jest jej ciężko, źle i
smutno.
To dlatego mamy czasem siebie dość, przecież oprócz
rutynowych zajęć dnia codziennego dochodzi mnóstwo rozmów smutnych, przykrych,
szarych. Takich rozmów, których normalnemu człowiekowi, potrzebującemu
pozytywnego oderwania od szarości nie potrzeba, bo burzą jego dobre nastawienie
do świata. Mamy siebie dość, bo sami siebie obdarowujemy przykrą zgnilizną...
Czemu często jest w nas tak mało empatii? Co dzieje się w związkach, w których
jest miłość, przywiązanie, poczucie bycia ze sobą na dobre i na złe, a mimo to
mamy "dość" siebie nawzajem? Znamy się na wylot i to sprawia, że przestajemy się strać poznawać dalej. Wydaje nam się, że przez lata spędzone razem ukochana osoba jest nam tak dobrze znana, jak my sami dla siebie ale tak nie jest i nigdy nie będzie.
Abstrahując od tego rozważania należy zwrócić uwagę, że
nadchodzi kolejny, inny dzień, w którym nagle "przypomina nam się",
że przecież jesteśmy ze sobą szczęśliwi. A szczęśliwi ludzie mają dla siebie
mnóstwo szczęścia, pozytywnej energii i zrozumienia. I w tej właśnie krótkiej
chwili, będącej epizodem w naszym jakże długim dniu poświęcamy dla siebie 5
minut. To od nas zależy jak je spędzimy…
Postanowiłam przedstawić Wam dziś moją opinię na temat
mojego odkrycia w kategorii: Fluid do twarzy ;). Konkretniej, będzie o Podkładzie- Pudrze Mineralnym GOLDEN ROSE.
Minęło lato, a wraz z nim poszedł w odstawkę lekki krem BB.
Nadszedł czas na fluid, który lepiej kryje i nie zmywa się z twarzy zbyt szybko
w ciągu dnia. Miałam kilka swoich faworytów, wśród których nie mogłam się zdecydować
na taki, z którego będę w pełni zadowolona. Postanowiłam skusić się na zakup
pudru mineralnego firmy Golden Rose, który poleciła mi sympatyczna pani ekspedientka, przy okazji zakupu innych kosmetyków tejże marki :). Muszę przyznać, że był to
strzał w dziesiątkę!
Puder Golden Rose jest bardzo trwały, a przy tym nie
podrażnia i nie wysusza skóry, wprost przeciwnie, nawilża ją i sprawia, że jest
ona nieskazitelnie miękka :). Utrzymuje się na twarzy ok. 5 godzin w super stanie.
Później trzeba nieco poprawić make up, ale moim zdaniem spokojnie można chodzić
z takim makijażem ok 7 godzin, oczywiście jeśli tusz się nie rozmaże ;).
Puder ten zawiera kompleks minerałów oraz witaminy A i E, a
także filtr SPF 15. W związku z tym, że jest to puder mineralny, nie zawiera on
talku i wosku więc NIE ZAPYCHA PORÓW! Co dla mnie było bardzo ważne, gdyż
przetestowałam już multum fluidów i pudrów, po których po dłuższym stosowaniu
skóra wyglądała nieświeżo.
Bardzo spodobał mi się jego zapach :),
taki kremowy, świeży, bardzo przyjemny. Trochę zapachem i konsystencją
przypomina mi fluid Giordani Gold z Oriflame ale jest moim zdaniem trwalszy i
lepiej kryje, a przy tym jest wodoodporny.
Opakowanie to tubka z bardzo wygodną w aplikacji pompką.
Pojemność kosmetyku to aż 35 ml (zazwyczaj fluidy mają poj. 30 ml, ten jest
większy). Zarówno tubka, jak i pudełeczko, w którą jest ona zapakowana mają
bardzo tradycyjny, luksusowy wygląd. Przy wielu jego zaletach należy wspomnieć
o tym, że dzięki bardzo kremowej, gęstej konsystencji, jest on bardzo wydajny.
Świetnie się rozprowadza, nie pozostawia brzydkich smug na twarzy. Jego cena
jest moim zdaniem nieadekwatna do jego wspaniałej jakości. Kosztuje raptem
około 25 zł, a nie odbiega swoją jakością od pudrów, które kosztują 60 i więcej
złotych.
Produkt ten jest naprawdę godny polecenia :).
Ja używam koloru nr 5. Myślę, że w czasie wiosenno-letnim przerzucę się na nieco
ciemniejszy odcień lecz pozostanę wierna temu cudeńku ;)
Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego niektóre dzieciaki mają
awersję do mycia zębów? Odpowiedź jest prosta, bo nikt ich do tego nie zachęcał
i nie ukazywał jaką wagę dla ich zdrowia i zdrowia ich ząbków ma codzienne
szczotkowanie. Wspierając akcję Zachęć Swoje Dziecko Do Mycia Zębów przedstawię Wam jak wygląda sytuacja z myciem ząbków u mojego Synka Filipka.
Mój Filip ma 1,5 roczku. Ząbki myjemy od kiedy pojawił się
pierwszy, śliczny mleczak, który wzbudził w nas mnóstwo euforii J.
#zachecswojedzieckodomyciazebow #zachec
Wtedy zastanawiałam się czy aby nie przesadzam z profilaktyką lecz
szybko upewniłam się co do własnych sądów czytając opinię stomatologów. Tak
Kochani, o ząbki dziecka trzeba dbać już wtedy, gdy pojawi się pierwszy!
Natomiast bardzo słuszne jest także czyszczenie dziąseł niemowlaka przy pomocy np.
tetrowej pieluchy, nasączonej odrobiną przegotowanej wody.
Pielęgnację ząbków Filipka zaczęliśmy od czyszczenia ich za pomocą
silikonowej szczoteczki przeznaczonej do mycia pierwszych zębów dziecka. Jest
to bardzo wygodny wynalazek stomatologiczny, który zakłada się na palec
wskazujący, co bardzo ułatwia zadanie J.
Obecnie szczoteczka spoczywa w naszej szkatułce ze skarbami, w
której zbieramy wspaniałe pamiątki z dzieciństwa naszego Synka ;).
Filipkowi bardzo szybko wyszły kolejne ząbki. Zanim się
obejrzeliśmy było ich już 16 J.
Już w między czasie postanowiliśmy zmienić narzędzie czyszczenia jamy ustnej
dziecka. Zakupiliśmy szczoteczkę dla maluchów z miękkim włosiem. Oprócz tego
włączyliśmy stosowanie pasty dla małych dzieci- Elmex. Pasta ma przyjemny smak
i Filipek ją lubi. Najważniejsze jest to, że dziecko może ją połykać, a w jego
wieku nie można wymagać, że będzie ją wypluwał po zakończonym myciu.
Z chęciami do mycia zębów u Filipka bywa różnie. Czasami cieszy
się z tego i traktuje jak zabawę. Innym razem traktuje to jak zło konieczne J.
1. Wymyśliłam taką małą zachętę do mycia ząbków dla Synka. Otóż
zanim przystąpimy do mycia jego ząbków (najczęściej robię to ja), Filipek ma
możliwość "umycia" moich zębów J. Daję mu moją szczoteczkę i pozwalam by pobawił się w
szczotkowanie, bardzo się z tego cieszy.
2. Kolejną metodą by zachęcić Filipka do higieny jamy ustnej był
wybór szczoteczki do zębów. Mógł sobie wybrać kolor i rysuneczek na
szczoteczce.
3. Wielokrotnie oglądamy w ciągu dnia różne, nieco śmieszne
filmiki, zachęcające do mycia zębów.
4. Śpiewam mu piosenki o szczotkowaniu.
5. Bardzo ważne jest by wieczorne mycie zębów odbywało się gdy
dziecko nie jest jeszcze bardzo zmęczone gdyż wtedy może być nastawione do tego
zabiegu negatywnie.
6. Jeśli nie uda mi się wyszczotkować dokładnie wszystkich zębów
Filipka bo on wykazuje dezaprobatę to nie zmuszam go do dalszego ich mycia, by
nie zniechęcić go do pielęgnacji zębów w
kolejnych dniach.