Zacznijmy od początku...
Dokładnie 29 sierpnia 2014 roku zaczęło się coś, co można nazwać długofalową zmianą w moim życiu. Dotąd od czasu do czasu podczytywałam kilka blogów, w tym jeden regularnie. Kiedy zaczynałam czytać, to zawsze dokładnie chłonęłam cały post, bo czytanie czegoś na wyrywki czasem daje inną wizję przedstawianej przez autora rzeczywistości. Za każdym razem było to samo, czułam, że tak bardzo pragnę z serca wylać to, co w nim siedzi i pokazać to światu. I tak właśnie stanęłam nad przepaścią, do której mogłam wrzucać nadal moje przemyślenia lub po prostu skupić się nad tym, by notować je tak, by rozumieli je na swój sposób inni ludzie.
Przecież Twój blog miał
być o macierzyństwie...
Jak wiecie mój blog początkowo był wyłącznie o macierzyństwie, dziecku, świecie widzianym z perspektywy mamy. Tak właśnie chciałam zamykać moje myśli, przekształcać je w przemyślenia młodej mamy. Pewnego dnia moja potrzeba tworzenia w sposób taki, a nie inny ujawniła się. Wiedziałam, że prędzej, czy później moje posty nabiorą takiego charakteru. I wtedy spotkałam się z wielkim zaskoczeniem, kontakt z Wami, moimi czytelnikami niesamowicie się polepszył. Dostawałam coraz więcej wiadomości z Waszymi prywatnymi historiami, a jednocześnie zachęcaliście mnie do dyskusji na temat moich wpisów, wow! To była niesamowita energia, taką, jakiej się nie spodziewałam. Moje wpisy na blogu przechodziły przemiany ale jedno jest pewne, w każdym poście jestem i będę prawdziwa. Zawsze piszę to, co czuję, tak, jak czuję. Jeśli moje serce chce znów wylać jakieś przemyślenia, a są one takie, że mogę się nimi podzielić ze światem, robię to. Jeśli natomiast mam potrzebę pisania o moim dziecku, jego rozwoju i tym, co aktualnie się u niego dzieje, robię to. Jeśli jakiś produkt, miejsce, zjawisko, wydarzenie mi się spodoba, zafascynuje i chcę o nim Wam napisać, robię to. Zawsze coś sprawdzam, testuję, przemyślam i dopiero wtedy dzielę się moimi spostrzeżeniami, u mnie nie ma udawania. Dlaczego? Bo dawno temu miałam dość udawania przed samą sobą, że w moim życiu zawsze jest wszystko perfekt. Osoby, które mnie znają zawsze, ale to zawsze gdy opowiadałam, nawet półsłówkami o czymś, co mnie nie satysfakcjonuje, martwi, kwitowały to mniej więcej tak, że: "no, chyba u Ciebie, to jest wszystko dobrze", "ty to zawsze taka uśmiechnięta, chyba nie masz zmartwień", "taka ładna jesteś (podtekst: na pewno nie masz kompleksów)".
I serio tak jest, że człowiek charakteryzujący się uśmiechem i pełnią energii zawsze ma tak wszystko poukładane i jest mu tak łatwo w życiu? Nie sądzę.
Dlatego właśnie blog stał się dla mnie w pewnym okresie miejscem upustu emocji, a jednocześnie takim, które pozwala mi odpowiadać sobie samej na pytania.
Pamiętam gdy pewnego dnia obudziłam się z myślą, że kompletne nic mi się nie chce. To nie był zwykły przejaw lenistwa, a po prostu coś dziwnego, co we mnie narastało i dołowało do tego stopnia, że czekałam tylko na to by dzień się skończył. Zaczęło się od tego, że odkładałam na później proste czynności, a skończyło na braku sił na cokolwiek. To był czas, w którym musiałam zregenerować swoje siły, by zacząć od nowa tworzyć ze zdwojoną siłą. Blogowanie nie zawsze jest łatwe, nie licząc mnóstwa czasu, jakie ono pochłania, to cechuje się jeszcze tym, że potrzebna jest autorowi wena. Można pisać dużo, czuć moc i mieć mnóstwo pomysłów ale każdy człowiek czasem potrzebuje spokoju i regeneracji. Kiedyś postrzegałam ten czas jako coś złego, powodującego swoistą bezproduktywność, teraz jest inaczej. Celebruję te chwile i pozwalam sobie na odpoczynek, bo wiem, że wychodzi mi to na dobre.Do każdego wpisu przykładam wielką uwagę, dlatego nie "produkuję" ich masowo. Chcę Wam przekazywać wartościową treść, taką, z której sama za jakiś czas będę dumna.
Jak wyglądał miniony rok blogowania?
Fantastycznie! Mimo wzlotów i upadków, czasem wręcz zwątpienia, było wspaniale! Tego wręcz nie da się opisać jak wielką energię i moc zyskuję dzięki Wam i temu miejscu w sieci.
Przez ponad pół roku 2016-go bardzo intensywnie działałam, w priorytecie było zorganizowanie kolejnej edycji spotkania Blogowy Szał Mam, o którym pisałam TUTAJ i TU.
Event był wspaniały, wypełniony po brzegi wiedzą, kreatywnymi zajęciami, a także integracją. Najwięcej pracy poświęciłam na przeprowadzenie licytacji, dzięki której zabraliśmy 4800 zł na rzecz podopiecznego Fundacji Zdążyć z Pomocą. Wiecie, co czuję, gdy to piszę? Sama w to nie wierzę, serio. To był ogrom pracy, setki maili, dopinania wszystkiego na ostatni guzik, a w tym wszystkim... ja, organizatorka, od której zależało tak wiele. Bardzo cieszę się, że uczestniczki, które zaprosiłam do udziału w spotkaniu, okazały się być tak zgranym zespołem i to właśnie dzięki ich zaangażowaniu i dobroci serc udało się coś tak fantastycznego. Mam nadzieję, że uda mi się zorganizować kolejną edycję tego wydarzenia. W tym roku natomiast wybieram się na już trzecie spotkanie "Spotkajmy się w Łodzi", o poprzedniej edycji pisałam TU.
Przez ostatnie pół roku dumnie reprezentowałam markę Patatoy, będąc jedną z czterech ambasadorek akcji "Rok Dobrej Zabawy". To był dla mnie niesamowity zaszczyt, móc uczestniczyć w promowaniu tej firmy. Jednocześnie bardzo cieszę się, że mój czterolatek miał możliwość testowania wspaniałych zabawek, których w ofercie Patatoy nie brakuje.
W tym roku uczestniczyłam w kolejnej edycji Blog Conference Poznań i pewnie jeszcze o tym napiszę (wiem, że sporo czasu zleciało), z nieco innej perspektywy. Ominął mnie natomiast największy festiwal blogerów w Polsce, czyli See Bloggers, ponieważ dzień przed wydarzeniem trafiliśmy z Filipkiem do szpitala. Niestety, choć bardzo czekałam na ten festiwal, są sprawy ważne i ważniejsze, o relacji z ubiegłorocznej edycji możecie poczytać TU.
Przez miniony rok poznałam kolejnych fascynatów blogowego świata, co jest dla mnie zawsze wartościowym doświadczeniem. Spotkałam też w realu kilka moich czytelniczek, które to bardzo pozytywnie odbierają moją twórczość, co napawa mnie radością i dumą.
Wiele się wydarzyło przez ostatnie 12 miesięcy blogowania, a więcej możecie się dowiedzieć odwiedzając moje posty. Podsumowuję ten czas, jako utwierdzający mnie w przekonaniu, że idę właściwą drogą. Nie wiem co mnie jeszcze czeka ale mam nadzieję, że będzie równie pięknie, jak jest teraz.
Dziękuję Wam, że ze mną jesteście!